Dzień 2 szuwarowo-bagienny
-
DST
121.13km
-
Czas
08:02
-
VAVG
15.08km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po przebudzeniu szybkie pakowanie i jazda do łebskiego sklepu, co by śniadać. W drodze towarzyszy klimatyczna mgła.
Uwielbiam widok nadmorskich miasteczek, zwłaszcza w niedziele, kiedy jest najwięcej panów łowiących ryby, dookoła nich stado biegających dzieciaków i Panie gaworzące sobie, nieopodal na ławeczkach. Cudo! No, ale my jedziem dalej, przez Słowiński PN. Jeszcze w pociągu, pewien Rowerzysta, który też wybierał się na jakąś wycieczkę, tyle że na poziomce (od razu go podpytałam jak się na tym wynalazku jeździ)opowiadał nam o bardzo sympatycznej drodze przez bagna do miejscowości Kluki. Opowieść była jak najbardziej prawdziwa i pierwsze w tym sezonie bieganie boso po błocie mam zaliczone. A droga świetna, genialna cisza i piękny bagienny lub pobagienny lub pobobrowy krajobraz.
Po dotarciu do celu, wdrapujemy się na jakąś unijną wieżę widokową (zewsząd las, Łebsko, wydmy). Później zatrzymujemy się na żarle pod sklepem, gdzie Pani opowiada mi o gwałcicielu czyhającym w lasach. Jednak sklep i gwałciciela zostawiamy w tyle, kierując się na Rowokół czyli świętą górę Słowińców. Góra pusta, wieża zamknięta, więc zjeżdżamy i kierujemy się na Lębork. I ta droga to było samo zło czyli wyścig z czasem na pociąg z bezwzględnym, morderczym wmordewindem.
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne