Zakaukazie wyprawa dzień 7
-
DST
72.85km
-
Czas
05:23
-
VAVG
13.53km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie dziwi mnie deszcz w Polsce, w Skandynawii, ale w latem? W Armenii? A i owszem. Dziś lało cały dzień i temperatura osiagała fascynujacy przedział od 8 do 13 stopni. I zeby było zabawniej dostałam z Polski smsa, ze tam 30 stopni, słońce i ogółna sielanka.. Mokrzy i lekko zmachani, bo ciągle w górę, dojechaliśmy na przełęcz, gdzie nas osuszyła Miła Ormianka z córeczką. Widząc zmoknięte rowerowe kury rozpaliła piec, ugotowała herbatę, zrobiła jajecznicę i sałatkę i tak przeczekiwaliśmy największa ulewę. W zamian odwdzieczyliśmy sie oczywiscie pocztówką i "Czterema kątami" dal małej, które jakimś cudem woziłam w sakwie. Jak sie ciut polepszyło ruszyliśmy dalej. Wciaz było zimno, co potęgował zjazd z przełeczy, ale przynajmniej sucho (póki co). Dojechaliśmy do Dilijan, gdzie pijany właściciel mercedesa chciał mi dać "dzięgi", co bym sobie samochód kupiła. Po czym jak gdyby nigdy nic wsiadł do samochodu i z pewnymi problemami odjechał. Pierwszy raz widział wtedy jazdę zygzakiem.
Dzisiaj krajobrazy trudno było dostrzec, bo zasłaniała je wszechobecna i upierdliwa mgła, a kiedy na chwilę sie odsuwały widok był na Kaszuby i Wysoczyznę Elbląską, generalnie akcent Polski!
Nocowaliśmy tuż za Dilijan razem z deszczem.
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia