Ida prowadzi tutaj blog rowerowy

Zakaukazie wyprawa dzień 9

  • DST 100.38km
  • Czas 05:40
  • VAVG 17.71km/h
  • Sprzęt Lord R.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 2 lipca 2012 | dodano: 30.07.2012

Do Martuni te 20parę km było po płaskim, tak zupełnie po płaskim, co było swietnym wypoczynkiem. Potem podjazd ku ośnieżonym szczytom. Po drodze, tuż przed jedną z najbardziej stromych odcinków Mili Ormianie obdarowali nas siatą owoców, życzac powodzenia (chyba). Podjeżdżamy prawie na samą góry, świetny widok na jez. Sewan, gigantyczny zimny wiatr i niespodzianka krajobrazowa: zaczęła sie kraina zielonego płaskowyżu, który ciągnał sie przed ponad 20km. Na samym końcu czekał krótki acz srogi podjazd. byłam przekonana, ze teraz zacznie sie zjazd w podobnym klimacie,a tu kolejna niespodzianka, tym razem zapierająca dech! Bardzo stromy zjazd, multum serpentyn, a widoki...! Kosmos! Zniknęła całkowicie zieleń,pojawiły sie wysuszone, bezleśne pomarańczowe, rude góry, podobne do tych w Iranie. Widok tak naprawdę nie do opisania i tyle. Klocki chyba ostro dostawały w kosć, bo co chwilę zatrzymywałam sie, co by zdjecia robić. Po drodze zatrzymała sie biała furgonetka, byłam nawet zła, bo weszli mi kadr, a tu wysiada Pani z wielkim uśmiechem na twarzy biegnie do nas z wielką paczka ciastek truskawkowych. I jak tu ich nie lubić? :)
Dojeżdżamy do wioski, oprócz widoków zmienił się także klimat, wreszcie zrobiło sie gorąco, aż duszno.
Po drodze zatrzymaliśmy sie w jakieś przydrożnej knajpce nad rzeką, a właściwie w restauracji, gdzie jakiś Pan ćwiczył przed weselem piosenki biesiadne w kimacie disco. Obawiałam sie kosmicznych cen, w dodatku skusiliśmy sie na obiad, gdzie na stół wjechały szaszłyki, sałatka, chleby (lewasz i ten racuch), napoje. jeszcze bardziej sie wystraszyłam rachunku, a za to wszystko za 2 osoby wyszło mniej niż 30zł!
Nakarmieni pojechalismy dalej i.. zaczęła sie Arizona! Poteżne, czerwone skały, wąwozy. Coś pięknego! Rejon ten nazywa sie Areni i przy drogach każdy sprzedawał jakieś soki, tak mi się przynajmniej wydawało, w butelkach po koli. Podczas nabierania wody na nocleg, zapytalimy co to właściwie jest, w tych butelkach. A wino. A własnej roboty oczywiscie. Pyszne. Oczywiście kupilim!
Dzisiaj był też najciekawszy nocleg. Początkowo zupelnie nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego miejsca, bo po obu sronach drogi teren był stromy, a do tego zagospodarowany na sady. W jednym z nich zapytaliśmy czy mozemy rozbić sobie obóz, w odpowiedzi usłyszeliśmy, ze po co tu w sadzie, że lepiej u właściciela w ogródku. I tak zostaliśmy ugoszczeni przez przemiłą ormiańską rodzinę w maleńkiej wiosce Chiwa. Piliśmy bimber z Iranu (!), wino własnej produkcji. Ogólnie wszystko co było na stole było własnej produkcji. To jest niesamowite jak ludzie są tam samowystarczalni, u nas na wsiach jednak coraz częściej ludzie zaopatrują sie w sklepach. Ale najciekawszą osobą był ojciec czyli głowa rodziny, który doskonale mówił po rosyjsku, był inteligentny i bardzo miło się z nim rozmawiało. Wreszcie ktoś nas nie pytał po co jeździmy na rowerze jak są samochody! Utrzymuje rodzinę z pasania bydła i prowadzenia sadu. Miesza z żoną, trójką fajnych dzieciaków i absolutnie wesołą matką. Biesiada była świetna! Przesympatyczne spotkanie.


Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa edyni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]