Zakaukazie wyprawa dzień 10
-
DST
108.36km
-
Czas
06:55
-
VAVG
15.67km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Budzimy się z lekka niewyspani, bo pies z jakiegoś nieznanego mi powodu wył cała noc, a potem kogut niejednokrotnie postanowił oznajmić wszystkim, ze juz świta. Pan Gospodarz idąc do pracy, postanowił jeszcze z nami pogaworzyć. Jego żona na pożegnanie zrobiła nam sniadanko. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy dalej. Droga nie prowadziła doliną o czym byliśmy przekonani, tylko do góry. Po pierwszym podjeździe było juz widac ośnieżony Ararat. Potem zjazd, podjazd i znowuż zjazd - w klimacie Arizony. Kolorowe, suche skały i widok na Ararat. dojeżdżamy do żyznej doliny, gdzie dla odmiany teren jest płaski. Miło jest widzieć przez dłuższy czas na liczniku powyżej 20 km/h. Po lewej stronie uwagi cały czas domagał się Ararat, po czym zasłoniły go burzowe chmury i dupa ze standardowego zdjęcia w punkcie widokowym, gdzie ponoć widok jest najokazalszy.
Kolejną atrakcją było odbicie w prawo z drogi na Erewań na monastyr w Goght. Droga oczywiście srogo pod góre i opuszczamy zielona dolinę, wjeżdżając w klimaty arizońsko-irańskie, gdzie długo nie ma zadnej wioski, wody ani jakiegokolwiek miejsca, żeby sie rozbić. Po szutrowym zjeździe zobaczyliśmy jedno gospodarstwo, gdzie poprosiliśmy o wodę. A tuż za domem było idealne zejście nad jezioro, gdzie postanowiliśmy przenocować.
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia