Zakaukazie wyprawa dzień 11
-
DST
65.08km
-
Czas
04:30
-
VAVG
14.46km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Budzimy się w pięknych okolicznosciach przyrody. Jezioro, skaliste góry i zardzewiały samochód. kąpiel! pierwsza od wielu dni. Co prawda w jeziorze nie dało sie popływać ani powędrować po dnie, bo muł był dość zdradliwy.
ruszamy pod górę dalej, wciąż w klimatach arizońskich. Nagle po drodze zatrzymuje się biała furgonetka, wychyla się z niej kierowca krzycząc: "chcecie czereśnie?". a byli to wspinacze, geolodzy z Krakowa i Wawy. Pytali tez gdzie tu dobre skałki do wspinaczki. I to nie koniec polskich niepodzianek, dojeżdżamy boweim do Garni. Tam przerwa w sklepie na konsumpcję, a pracownica sklepu okazuje się Pani Ania, która przez 10lat mieszkała w Polsce i to w tym samym mieście, tej samej dzielnicy, co my! gaworzymy sobie o Polsce, o morzu, o mieście - co jest, a czego już nie.
Potem ruszamy obejrzeć pogańską swiatynie w Garni. szczerze mówiąc bez szału więc jedziemy do monastyru w Geghard. Podjazd do niego konkretny, słońce tez konkretne, ale w końcu docieramy. I waaaarto było! Bo monastyr najbardziej okazały ze wszystkich, które do tej pory widzieliśmy. Tuatj żadne dzieciaki nie trenowały na nim wspinaczki ani rzutów piłką. Zdecydowanie zrobił na mnie wielkie wrażenie.
Po wyjściu kupujemy ormiański przysmak czyli orzechy w polewie winogronowej, idealne uzupełnienie energii. I zjazd do Garni! A potem kierunek stolica. droga non stop do góry i cholernie irytowali mnie ludzie, którzy wychylali sie z samochodów i robili nam zdjecia.. jak małpom!
Zjazd był dopiero przed Erewaniem. A miasto jak miasto. Wielkie, bez historycznego centrum, mnóstwo ludzi, ogromny ruch. Nocujemy w hostelu envoy. Bez problemu mozna było załadować rowerki, które zostawia sie na korytarzu. I właśnie tam odkrywamy sakwiarza, a właściwie jego rower. Właściciela poznamy dopiero jutro. szybka kapiel i na miasto, a przynajmniej na zimne piwsko! Kosmos! Mnóstwo jakiś lansiarskich sklepów jak: Armani, Armani junior(?!) itp. A 50km stad bieda piszczy..
Pijemy sobie piwko (cena stolicowa 6zł) w pubie "Troll", gdzie panuje klimat fantasy i puszczają Depechów.
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia