Lipiec, 2012
Dystans całkowity: | 1368.71 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 82:27 |
Średnia prędkość: | 15.60 km/h |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 50.69 km i 3h 55m |
Więcej statystyk |
Zakaukazie wyprawa dzień 24
-
DST
20.42km
-
Czas
01:14
-
VAVG
16.56km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia
Zakaukazie wyprawa dzień 23
-
DST
23.87km
-
Czas
01:26
-
VAVG
16.65km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia
Zakazukazie wyprawa dzień 22
-
DST
25.68km
-
Czas
01:31
-
VAVG
16.93km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia
Zakaukazie wyprawa dzień 21
-
DST
95.67km
-
Czas
05:12
-
VAVG
18.40km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia
Zakaukazie wyprawa dzień 20
-
DST
123.92km
-
Czas
07:19
-
VAVG
16.94km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia
Zakaukazie wyprawa dzień 19
-
DST
79.04km
-
Czas
05:50
-
VAVG
13.55km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia
Zakaukazie wyprawa dzień 18
-
DST
40.42km
-
Czas
04:09
-
VAVG
9.74km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skacowani i niewyspani opuszczamy Pana Policjanta i ruszamy kontynuować pętlę. Jest zimno, jest deszcz i mnóstwo terenowych niespodzianek. I to przed czym przestrzegali nas Czesi, brak wiosek z jedzeniem. Ta droga to gigantyczny wysiłek energetyczny, a my przed ostateczną przełęczą orientujemy sie, ze ma już zapasów. Jest ostatnia wioska Cani, gdzie stoi kilka domów. Sklepu nie ma, ale sa Dwaj Panowie Z Siekierą. Genialnie, że Janek zna dobrze rosyjski i pyta ich czy nie sprzedadzą nam chleba. Panowie w odpowiedzi zapraszaja nas do siebie i podkarmiają. Dostajemy pyszną zupę fasolową, chleba z serem, sałtkę. Bez jedzenia nie dalibyśmy rady na tę przełęcz spojrzeć. Sa też mali chłopcy, bodajże rodzina Panów, którzy świetnie mówią po angielsku i guzińskim zwyczajem nas do siebie na nocleg, ale my mamy przed sobą misję przełecz. Zegnamy sie i jedziemy dalej, po kilkusetmetrach zaczyna lać. Droga robi sie jeszcze bardziej zabawna niz była. Tuż przed przełęczą widzimy jakiegoś pasterza mającego czapką. Pastuszek okazuje się jednym z tych wspinaczy/geologów, których spotkaliśmy juz w Armenii, co obdarowali nas czereśniami. Machał on czapką do reszty ekipy, aby do niego przywędrowali. Pogadaliśmy sobie miło, zapominając o złej drodze i pogodzie. Tym razem tez dostalismy od nich prezent - kilka słoików pulpetów ;) Powiedzieli, ze do przełeczy juz niedaleko, moze i niedaleko ale naprawdę konkretnie. Na samej przełeczy zrobiło sie okrutnie zimno, temperatura spodła do 8 stopni i wiało. ASle był to jednocześnie najpiękniejszy moment drogi, wiec nie zapominałam co chwile sie zatrzymywać i cykać foty. w dole juz było widać Użguli z wieżami obronnymi, ale zjeżdżaliśmy z prędkością 12km/h, wiec troche to trwało. A w wiosce na dzień dobry wyskoczył na droge wielki pies pasterski i bez wahania ugryzł Janka w nogę. Chwilę później zmrożeni zatrzymaliśmy sie na nocleg u gospodarzy (sami panowie), gdzie była mozliwość ogrzania sie i wysuszenia przy piecyku.
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia
Zakaukazie wyprawa dzień 17
-
DST
50.34km
-
Czas
04:10
-
VAVG
12.08km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do 12.00 ulewa! Nie ma szans ruszać, bo mamy świadomość, ze za pare km skończy sie asfalt i nie wiadomo jak będzie tam dalej droga wygladać. przeczekujemy w tej nowej, remontowanej szkole, w pokoju nauczycielskim. Pijemy herbę za herba, czytamy wprost i politykę, które ostały sie w sakwach, gaworzymy z Panami, jednego z Panów opatruję, bo rozciął sobie nogę przy pracy. Wody utlenionej nie chciał, polał bimbrem ;) Potem przychodza nauczycielki, wyłazi słońce i ruszamy. Do Lungeti mamy pod kołami asfalt, ale potem rozpoczyna sie ponad 100km przeprawa przez drogę złożoną z kamlotów, dziur kałużowych, glin i innych gadżetów. Na jej poczatku spotykamy czeskich sakwiarzy, którzy informuja nas, ze to co teraz widzimy to jeszcze luksus i ze będzie o wiele trudniej. wygladają na cholernie styranych i nawet specjalnie nie chcą gadać. Mówią też, ze tą drogę lepiej robić tak jak oni, od drugiej strony - od Mestii. ale my jesteśmy jeszcze w pełni sił i pozytywnego nastawienia i im nie wierzymy.
dalej na drodze spotykamy znów policjantów, którzy kieruja nas na nocleg do komisariatu w Zachunderi. Policjant, który tam pełni dyżur okazuje sie nader gościnny. Proponuje nam prycze na korytarzu, odpala piec, cobyśmy wysuszyli ubrania, ugaszcza nas tradycyjna sałatką, plackami kukurydzianymi, kozim serem i oczywiście.. czacza! A ponieważ jest obowiazkowy i na słuzbie nie pije, litr bimbru spada na nas, a głównie na Janka, z czym on sobie doskonale daje radę.
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia
Zakaukazie wyprawa dzień 16
-
DST
66.66km
-
Czas
05:27
-
VAVG
12.23km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rankiem jest baardzo ciepło, zegnamy sie z policjantami, choć część z nich jeszcze chrapie i ruszamy z Opurccheti. Droga ciągle prowadzi wzdłuż rzeki i jest sinusoidą. W wiosce Tvisi, Pani ze sklepu częstuje nas dobrą kawką, reszta miejscowych mówi, "ze bardzo lubi Polaków". strasznie miło to słyszeć, zwłaszcza, ze Zachodnia Europa głównie kojarzy nas z mianem złodziei. Spotykamy też na drodze zagubionych hipisów z Bułgarii, którzy twierdza, że źle jedziemy, a my twierdzimy odwrotnie. Okazuje się jednak, ze to my mamy rację. Spotykamy tez przemiłą rodzinę z psem, gdzie nastoletnia dziewczyna świetnie mówi po angielsku. Cykają sobie z nami foty, obdarowywuja owocami i sokiem domowej roboty. W Ladzanuriges, tuż przed rozjazdem, spotykamy kolejnych policjantów, którzy już nas kojarzą, bo plota o dwóch rowerzystach poszła juz w policyjny świat. Dojeżdżamy do Lailasi, pochłaniamy chleb i zaczyna sie chmurzyć, grzmieć, a co najgorsze lać jak cholera. Przeczekujemy troszkę pod sklepowym daszkiem. Nagle pojawia się Pan Gruby Policjant, który był zdecydowanie "zaprocentowany". Jest bardzo głośny i ciągle powtarza, ze nie damy rady pokonać tej górskiej szutrowej pętli, ze tam nie ma asfaltu, ze jest stromo i ze ogólnie samo zło. Razem ze sklepikarzami śmieja sie z nas jak im mówimy, ze owszem damy rade!
owszem, podjazd z Orbeli kamienisty, ale to nie było nic, czego by tu już nie było. Dokladnie na przełęczy znów zaczyna lać się z niebios. zjeżdżamy na dół, gdzie stoją... policjanci. chyba juz o nas wiedzą. A nocleg gdzie planujecie? Pałatka? No my chcieli pałataka. To my Wam pokażemy gdzie. Biorą rowery na pakę, nas do środka i jedziemy 5km do wioski Rzchmerli, gdzie nas lokują w starej, opuszczonej jak z horroru szkole, na przeciwko nowej, obecnie remontowanej.
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia
Zakaukazie wyprawa dzień 15 awaria roweru część 2
-
DST
38.12km
-
Czas
02:17
-
VAVG
16.69km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pobudka, dojeżdżamy piękną drogą wzdłuż rzeki do Aspindzy, pijemy kawkę za 2zł i... awaria roweru Janka po raz drugi. Tym razem znowuż szprycha, a nawet dwie. w miasteczku Pan z ciężarówą zaoferował swą pomoc (za dzięgi) i zawiózł nas do Achalciche (nawiasem całkiem ładne miasto, choć nie było nastroju, aby je na spokojnie oglądać) do pana Mechanika, który stwierdził, ze nie da rady tego naprawić, bo nie ma odpowiedniego klucza. W tej sytuacji proponuję, aby udać sie do drugiego największego w Gruzji miasta - Kutaisi, moze tam sie coś uda. Pan z cięzarówy pomaga nam znaleźć odpowiednią marszrutkę i jazda. Rowery i sakawy lądują na dachu. I śmigamy i to dosłownie, bo Kierowca śmiga po serpentynach ponad 100km/h. Wjeżdzajac do Kutaisi od razu rzuca się coś nietypowego - tu są drogi rowerowe!! I przejscia dla pieszych :) Po rozładowaniu marszrutki, pojawia sie nagle Pan Na Rowerze. Nie mam pojęcia czy kierowca z nim zagadał czy po prostu zatrzymał sie widząc turystów na rowerkach, ale to właśnie on nas prowadzi w samo serce bazaru do mechaników. Panowie okazuja się niezłymi fachowcami i to sympatycznymi w dodatku. Po niedługim czasie awaria została zażegnana i ruszamy w góry, w Swanetię! Przy wyjeździe z miasta mamy eskortę policjantów, ktorzy najpierw z nami gaworzą, a potem wyprowadzaja z miasta. Droga prowadzi wzdłuż rzeki w górę i jest to terenówka. Po drodze starszy pan obdarowuje nas siatką owoców, która na wyboistej drodze gdzieś tam wypada. Trafiamy na kolejnych policjantów, którzy zapraszaja nas na nocleg koło komisariatu. Okazuje się, ze od tej pory na terenie Swanetii, policjanci przekazuja sobie wieści o nas i biorą nas pod swoje skrzydła, mając w pamieci ataki na turystów sprzed paru lat. Namiot rozstawiamy na jakimś opuszczonym terenie pomiędzy szkoła a komisariatem. Jeden z policjantów obdarowywuje nas lodami śmietankowymi, mieszkańcy wsi też mają coś do zaoferowania: ichni bimber czyli czaczę. Ma on ok. 60% i ostro pali w przełyk, zwłaszcza że nie ma przegrychy. ale jak mnie uczono za dzieciaka, gościnnosci nie można odmawiać.
Przez awarię roweru jazdy wyszło niecałe 40km, ale za to zaczęliśmy juz pętle w Swanetii, co mnie cholernie cieszy.
Kategoria Wyprawa 2012: Gruzja i Armenia