Wypady sobotnio-niedzielne
Dystans całkowity: | 1788.99 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 87:28 |
Średnia prędkość: | 17.82 km/h |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 89.45 km i 5h 49m |
Więcej statystyk |
Pojezierze Iławskie, dzień 2
-
DST
101.60km
-
Czas
05:28
-
VAVG
18.59km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zaczał sie kolejny ciepły dzień z potencjalną burzą w tle, ale na szczęście bez efektów. Jedziemy lasami, polami, lasami i lasami. Wyjeżdzamy, głodni bardzo, w niewielkiej miejscowości (już nie pamiętam jakiej, bo mi sie to wszystko zlałao w całość), gdzie akurat rozpoczyna sie przeprawa przez śluzę. Z góry chcą się wydostać 3 jachty, a z dołu statek wycieczkowy. Jak juz wrota zostały otwarte, jachty bez problemu sobie przepływają, a statek, mimo używania sprżetu nawigacyjnego, z wielka prędkością zarył w scianke kanału i zdeczka ja rozłupał. Pan Obsługujący Śluzę nieco się zacietrzewił z tego powodu, ale obyło sie bez ofiar. Potem przerwa na posiłek, tradycyjne pławienie w jeziorku na dzikiej plaży i kierunek Ostróda, a potem lasami do Iławy, gdzie pociąg się spóźnia i na świeżo odnowiony dworcu nie ma podjazdów na wózki/rowery. ale jest za to winda. Nie działa.
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne
Pojezierze Iławskie, dzień 1
-
DST
104.53km
-
Czas
05:34
-
VAVG
18.78km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
No to najpierw zbiera sie nasza czteroosobowa ekipa i ruszamy pociagiem do Malborka. Jestem cholernie niewyspana, bo wczoraj wyskoczyłyśmy z dziewczynami do Jana na Dźwięki Północy, gdzie tańczyli Duńczycy, a potem uczyli tańczyć i było ogólnie świetnie! Na koniec zimne piwsko i w domu pojawiłam sie po 2. Jeszcze przed wyjściem, Janek zarejestrował pęknięcie szprychy w swoim rowerze (czyli kaukaski standard), a ze późno, to nie było szans na usuniecie awarii u mechanika, wiec musiał pożyczać sprzęt na wyjazd.
Pakowanie zostawiłam na koniec i półprzytomna robiłam to rano. Zaowocowało to niezabraniem wielu potrzebnych rzeczy jak sie potem okazało. No cóż zdarza sie.
Traskę komponował w całości Maciek. Było dużo terenu, ale co najważniejsze były genialne sjesty na pławienie sie w wodzie! I wpadło mi trochę gmin. Nocleg w lasku nad Jeziorakiem. Wypatrywałam też Majkela i resztę bandy, bo mieli tu gdzieś wykopy, ale znaleźliśmy tylko wcietych żeglarzy.
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne
W stadzie na Wdzydze Dzień 2
-
DST
92.38km
-
Czas
04:50
-
VAVG
19.11km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przede wszystkim wreszcie się wyspałam!! Z resztą chyba jak wszyscy z nas! A potem śniadaliśmy sobie i ruszyliśmy w drogę powrotną, a więc najpierw lasy, potem pola, a potem już szosami do domu. Weekend ogólnie bardzo udany!
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne
W stadzie na Wdzydze dzień 1
-
DST
119.33km
-
Czas
07:14
-
VAVG
16.50km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jechaliśmy sobie stadnie bardzo sielankową, bardzo malowniczą i w wielu odcinkach bardzo piaszczystą drogą, którą skomponował Maciek. Trasa zaczynała si w Słupsku i generalnie biegła wzdłuż Słupi. Oprócz pięknych widoków jakie zafundowała Natura Matka, godny zobaczenia był niemiecki most w Bytowie. Wybudowany pod koniec XIX wieku i co ciekawe ponoć nigdy nieużywany! A wieczorek przesympatyczny przy piwkach, plotach i kartach :)
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne
Żuławy- Wysoczyzna - dzień 2
-
DST
88.27km
-
Czas
04:59
-
VAVG
17.71km/h
-
Sprzęt Nie moje ale też dają radę...
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne
Żuławy- Wysoczyzna- dzień 1
-
DST
84.71km
-
Czas
04:35
-
VAVG
18.48km/h
-
Sprzęt Nie moje ale też dają radę...
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne
Zachdniopomorskie Dzień 2
-
DST
70.87km
-
Czas
03:52
-
VAVG
18.33km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rankiem w Sławnie budzi słońce i Paulina, która zrobiła genialne śniadanie! Jeszcze trochę się krzątamy, pakujemy, psy szczekają. Żegnamy gościnną chatkę Pauliny i trochę się gubimy się przy wyjeździe z miasta. Nie wiem jak to się zadziało, ale przynajmniej udaje nam się zobaczyć rynek, a raczej jego socjalistyczną wizję, bo z historycznymi budynkami tu niestety kiepsko. Mało co się zachowało (bramy gotyckie, kościoły i kilka kamieniczek). A słońce cudownie przygrzewa!
Ze Sławna kierujemy się do Ustki i im bliżej morza to oczywiście wietrzniej i chłodniej. Zabudowa miasta mi jak najbardziej do mnie przemawia, niewysoka Jakoś tak przytulnie i sympatycznie! Zostawiamy Ustkę i kierunek Słupsk. Po drodze przejeżdżamy przez wioski z tymi wielkimi, ceglanymi gospodarstwami, gdzie wewnątrz każdego znajduje się podwórko na planie prostokąta. Niesamowicie to wygląda.
W Słupsku czeka pociąg z rekordowym wysokim progiem.. Nie muszę chyba opisywać jak interesująco wygląda wchodzenie do środka z obładowanym rowerem.
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne
Zachodniopomorskie. dzień 1
-
DST
128.71km
-
Czas
06:55
-
VAVG
18.61km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw pociągiem do Białogardu, potem jazda z burzą w tle do Ustronia Morskiego. Szybko się okazało, że wycieczka z zeszłego tygodnia była krajoznawczą perełką! Na tych terenach nie było na czym oka zawiesić. Zanim dojechaliśmy na plażę, po lewej i prawej stronie drogi zawiewało nudą. Oczywiście potem, jak jechaliśmy wzdłuż wybrzeża, teren natychmiastowo się ożywił. Mijaliśmy morskie miejscowości, które w sezonie zamieniają się pewnie w jedno, wielkie zło. Póki co było cichuteńko.. Podobała mi się trasa, gdzie po lewej szumiało morze, a po prawej wyłaniało się przybrzeżne jezioro. Ponieważ późno zaczeliśmy tę sobotnią trasę, pod wieczór trzeba był ostro gonić. Na noc mieliśmy zajechać do Pauliny czyli że do Sławna. Jazda przez kilkanaście km po ciemku krajówką może nie było idealnym pomysłem, ale wyjścia nie było. I ten cholerny wiatr i jego zamach na moje kolana... Do Pauli zajeżdzamy ok. 21 i na wstępie dostajemy ciepły rosół. Po prostu bajka!
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne
Dzień 2 szuwarowo-bagienny
-
DST
121.13km
-
Czas
08:02
-
VAVG
15.08km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po przebudzeniu szybkie pakowanie i jazda do łebskiego sklepu, co by śniadać. W drodze towarzyszy klimatyczna mgła.
Uwielbiam widok nadmorskich miasteczek, zwłaszcza w niedziele, kiedy jest najwięcej panów łowiących ryby, dookoła nich stado biegających dzieciaków i Panie gaworzące sobie, nieopodal na ławeczkach. Cudo! No, ale my jedziem dalej, przez Słowiński PN. Jeszcze w pociągu, pewien Rowerzysta, który też wybierał się na jakąś wycieczkę, tyle że na poziomce (od razu go podpytałam jak się na tym wynalazku jeździ)opowiadał nam o bardzo sympatycznej drodze przez bagna do miejscowości Kluki. Opowieść była jak najbardziej prawdziwa i pierwsze w tym sezonie bieganie boso po błocie mam zaliczone. A droga świetna, genialna cisza i piękny bagienny lub pobagienny lub pobobrowy krajobraz.
Po dotarciu do celu, wdrapujemy się na jakąś unijną wieżę widokową (zewsząd las, Łebsko, wydmy). Później zatrzymujemy się na żarle pod sklepem, gdzie Pani opowiada mi o gwałcicielu czyhającym w lasach. Jednak sklep i gwałciciela zostawiamy w tyle, kierując się na Rowokół czyli świętą górę Słowińców. Góra pusta, wieża zamknięta, więc zjeżdżamy i kierujemy się na Lębork. I ta droga to było samo zło czyli wyścig z czasem na pociąg z bezwzględnym, morderczym wmordewindem.
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne
Wreszcie pod namiot - trasa nadmorska. Dzień 1
-
DST
100.53km
-
Czas
06:16
-
VAVG
16.04km/h
-
Sprzęt Lord R.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień zaczyna się od trzyminutowego spóźnienia spóźnienia na pociąg. Trasa ulega więc zmianie (i jak się okaże bardzo dobrze), docieramy do Wejherowa. W powietrzu póki co wisiała wszechobecna szarość, niezachęcająca do postojów kanapkowych ani jakichkolwiek innych. Po drodze uroczystości w Piaśnicy, niezły podjazd na trasie do Wierzchucina, iście piłkarska gmina Gniewino (btw nowa gminna zdobycz) z ulicą XXX-lecia PRL!!! No i słońce zaczęło miło przygrzewać. W Białogórze cichutko, cieplutko, a na plaży... plaży nie ma, z lewej, prawej i na wprost gęsta, kłębiąca się mgła. Wrażenie po prostu niesamowite. Stoję tak sobie, patrzę i nie mogę się nacieszyć!
Opuszczamy plaże i jedziemy dalej szlakiem do Stilo. Trasa godna - zarośnięte wydmy, skręcone drzewa, cisza i wylewająca się na szlak mgła.. W Stilo góruje latarnia i zawiewa chłodem. Próbuję się przyodziać i na próbowaniu zostaje, bo przygotowany polar do zabrania, został pewnie gdzieś w domu w miejscu, żebym przypadkiem nie zapomniała go zabrać. Nocleg wypada obok zarośniętych wydm, jakieś 2 km od brzegu, bo doskonale słychać huk morza. I wcale nie jest zimno!!
Kategoria Wypady sobotnio-niedzielne